niedziela, 17 listopada 2013

Delta Mekongu – Vinh Long


Dzień zaczął się od wczesnej pobudki 5.30 w naszym sajgońskim hotelu. Szybkie pakowanie i marsz na dworzec Ben Thanh, akurat podjechał autobus nr 2.  Spod dworca ruszyliśmy o 7.00 rano. Do dworca Mienh Tay dojechaliśmy w ciągu 40 minut. Idziemy do wybranego 2 dni wcześniej okienka kupić bilety. Jakie miłe zdziwienie ludzi prawie nie ma przed kasą. Prosimy o bilety do Vinh Long na godz. 9.00 – jak wcześniej ustaliliśmy. Pani mówi coś do nas słabo zrozumiale i każe nam czekać. Za chwilę wychodzi z biura jej koleżanka i wyjaśnia, że autobus jedzie o 8.00 i nie ma biletów. Mamy iść do okienka nr 23. Po prostu super,  idziemy, a to biuro Phuong Trang -  1 bilet kosztuje 110tyś dong (5,5$). Kupujemy bilety, a resztę informacji zdobywamy na dworcu od panów porządkowych w mundurach. Przed odjazdem zdążyliśmy wypić jeszcze kawę (15 tyś dong) i zjeść po kanapce (15 tyś dong). Cały koszt 1,5$. Przy wsiadaniu do autobusu zrobił się problem, bo co chwilę odsyłano nas do innego. W końcu oddaliśmy bagaże do luku bagażowego i szczęśliwi wsiadamy do autobusu. Miejsca mamy na samym tyle, tylko coś się nie zgadza mamy numery koło siebie, jakieś kobiety siedzą na naszych miejscach, a my mamy siedzieć oddzielnie. Ciśnienie mi rośnie w końcu po małych perturbacjach udało się nam usiąść razem. Trasa trwała 3 godz. Po drodze zrobiono 20 min. przerwę na obiad. Autobus wysadził nas na jakimś dworcu na obrzeżach Vinh Long. Nie za bardzo wiedząc, gdzie jesteśmy postanawiamy wejść do poczekalni i się zastanowić co dalej. W czasie gdy poszłam do wc, Rafała zdążyła zaczepić już jakaś kobieta. Oferta wyglądała dość korzystnie za 12 $/1os. oferowany jest nocleg, śniadanie i późny obiad w homestayu na wyspie, dowóz gratis. Wycieczka po kanałach jutro rano 6.30 10$ od osoby. Babka pokazała nam zeszyt referencji ze zdjęciami włącznie. Po półgodzinnych ustaleniach ruszamy, bierzemy 2 motorbike za 50 tyś dong (2,5$) dowożą nas do przystani promowej. Trwa to niecałe 10 minut. Kobieta do nas dojeżdża swoim motorem i mówi nam, że po drugiej stronie odbierze nas jej siostra do której zaraz zadzwoni. Zapytała nas o imiona. Imię Aurelia nie przeszło. Rafał już lepiej. Siostra miała nas wywołać z tłumu po imieniu.  No to  płyniemy ok. 5 minut. Na promie tłum motorowców. Wysiadamy i po chwili zaczepia nas umówiona siostra z jeszcze jednym gościem na motorach. W ciągu 5 minut jesteśmy na miejscu :). Dom wygląda trochę jak „chata wuja Toma”. Ściany częściowo z desek, dach z blachy falistej. Wszystko urządzone trochę prowizorycznie. Jest kilka pokoi, spory zadaszony taras z hamakami i mnóstwo zieleni wokół. 



Zauważamy głównie bananowce, papaje i krotony. Jest też kilku innych turystów.  Pokoik przydzielono nam fajny tylko łazienka wspólna, ale nie ma problemu. 


 Kąpiemy się i wyruszamy na rekonesans okolicy.W zasadzie w koszt pobytu mamy wliczone darmowe rowery do poruszania się po wyspie, ale wobec wąskich ścieżek, dość intensywnego ruchu motocykli i problemów Rafała z równowagą  robimy sobie pieszą wycieczkę zataczając niewielką pętlę. 


 

 W sumie nic specjalnie ciekawego. Żar leje się z nieba niemiłosiernie. Czujemy się jak w saunie. Po drodze niemal co krok słyszymy „hello” głównie z ust dzieci, ale i dorosłych.


 Dochodzimy do przystani promowej, gdzie wysiedliśmy. Tu znajduje się mała koncentracja straganów z owocami, ale dość skromna. 


Postanowiliśmy spróbować soku wyciskanego z trzciny cukrowej. Soczek raczej mdły i bez porównania z podobnym pitym na ulicy w Bombaju. 



Mamy nadzieję na ciekawą i długo wyczekiwaną wycieczkę jutro.


6 komentarzy:

  1. A tak ogólnie, to dużo w Wietnamie rowerów? Elektryczne są popularne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rowerów jest dość dużo, elektryczne czasami się zdarzają

      Usuń
  2. Aurelka, nie poznajemy Cię na zdjęciach, życzymy dużo odpoczynku:-D macie codziennie duża dawkę wrażeń, widoków. Sajgonki dobre?pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj wrażeń wiele, choć bywa człowiek zmęczony, teraz już jesteśmy na Phu Quoc i zaczynamy rzeczywiści odpoczywać, sajgonki inaczej sprigrolls-y dobre choć skubńcy na porcję dają po 5 szt. no to domawiamy jeszcze do nich ryż żeby się najeść

      Usuń
  3. Przyślijcie nam dużo słońca:-D:-D u nas pochmurno ciągle:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no przecież się staramy i wstawiamy Wam dużo słonecznych zdjęć :)

      Usuń