piątek, 1 listopada 2013

Ha Long – ja tu byłem ;)

31.10 - 01.11.13

Wycieczka na Ha Long to jedna z najbardziej popularnych propozycji w Hanoi. Ofert jest wiele. Dominują jedno, dwu i trzy dniowe w trzech wariantach różniących się ceną i programem. Różnica w cenie dotyczy jednak głównie standardu stateczku, posiłków oraz  programu rozrywkowo- kulturalnego na łodzi: typu dyskoteka, karaoke, tai-chi, nauka gotowania itp. Ponoć przewodnicy też są lepsi i być może lepiej mówią po angielsku. Nasza wycieczka należała do tanich i może z tego wynika, że aby zrozumieć proste słowa z ust przewodnika musieliśmy sięgać do głębokich pokładów intuicji . Zresztą ze zrozumieniem wietnamskiej wersji angielskiego mamy problemy co krok. Z tego co zauważyliśmy pokonywany szlak jest zbliżony do trasy promu, który płynie z portu na największą i położoną w pobliżu wyspę Kat Ba. Trasa liczy ok 24km.. Wybraliśmy ofertę  na 2 dni i 1 noc za 52$/os. Jeśli Waszym głównym celem jest podziwianie piękna wapiennych ostańców możecie być rozczarowani jak my. Widoki ładne zwłaszcza,  że drugiego dnia dopisała pogoda. 


Nas jednak pociągał gąszcz ostańców wystających z wody na horyzoncie. Mieliśmy cichą nadzieję, że tam popłyniemy. Niestety program naszej wycieczki tego nie obejmował. 


Za to zwiedziliśmy jaskinię niespodzianek położoną na trasie.

 Jest ona złożona z potężnych komnat z bogactwem nacieków, rozświetlona kolorowymi reflektorami. Przez jaskinię wędruje się równiutkimi chodnikami mijając co kilkadziesiąt metrów kosz na śmieci w postaci metrowej wysokości pingwina. Typowa azjatycka fantazja :)



W programie były jeszcze odpłatne kajaki, które sobie podarowaliśmy, ale za to mogliśmy chwilę  poobserwować tubylców.



udało mi się kupić na statku kawę :), był to problem, ponieważ przez większą część dnia nie mieli gorącej wody

Po południu przydzielono nam kabiny. W naszej nie działał zamek i nie było klamki,  rozpadało się okno, toaleta była zapchana i mieliśmy współlokatora w postaci 5cm karalucha na ścianie, z trudem zatłuczonego przez Aurelię.


Zapadły ciemności, opuściliśmy kotwice i na naszym statku poszły w ruch potężne głośniki z muzyką techno oraz kolorowe światła. Podobne imprezy mogliśmy obserwować na łodziach w pobliżu.


Ogólnie masakra, ale nam to w ogóle nie przeszkadzało. Spalibyśmy nawet na stojąco, jeszcze nie przestawiły nam się zegary biologiczne.
Na drugi dzień dopłynęliśmy na Cat – Ba, część turystów wysiadła (ta z opcją na trzy dni), a my wracaliśmy podziwiając widoki i opalając się na górnym pokładzie najkrótszą drogą do portu. 






Ok. 10,30 wezwano nas pod pokład w celu przygotowania do opuszczenia łodzi. Płynęliśmy w towarzystwie 16osób nie licząc załogi. Skład międzynarodowy: rosjanie, chińczycy, austryjacy, francuzi, anglicy i niemcy. Z portu zawieziono nas busikiem do restauracji w której mieliśmy jeszcze zjeść lunch. Ok. 12,00 byliśmy gotowi do powrotu, ale czekaliśmy do 13,00 na busy, które przywożą turystów z Hanoi. Po drodze jest przystanek na toaletę i małe zakupy.

Ok. 17,15 wysiedliśmy gdzieś w centrum Hanoi i przebijając się przez tłumy na chodnikach oraz gąszcz mknących we wszystkich kierunkach motocykli powędrowaliśmy(ok. 30 min.)  na dworzec. Przejście przez jezdnię jest tu prawdziwym aktem wiary. Czekać na stosowny moment by choćby przebiec na drugą stronę można w nieskończoność. Bierzemy więc przykład z miejscowych i  nie zwracając  uwagi  na pojazdy, posuwamy się jednostajnie do przodu wierząc w zręczność i refleks kierowców. Można to robić z zamkniętymi oczyma ;) – wersja dla twardzieli. Lub tak jak my na bohatera z okrzykiem „teraz polska” ;)
Na dworcu okazało się, że mamy wi-fi. Przyzwyczajamy się powoli, że wi-fi jest prawie wszędzie. Ale musimy już jednak iść na pociąg. Voucher bez problemu został wymieniony na bilet. I tak o to siedzimy sobie w 4-osobowym przedziale sypialnym pociągu orient Express, ale niech Was nie zmyli nazwa w Wietnamie nie obowiązują prawa autorskie ;)


2 komentarze:

  1. Fajnie, egzotyka. U nas już bardzo jesiennie, rano ciemno, o 17 ciemno i tak do wiosny. Ładujcie więc akumulatory. Orient Express. Nie wiem jak z ekspresem, ale orient jest. PKP Cargo ładnie zaczęło, kto kupił 2tys. zarobił.

    OdpowiedzUsuń
  2. 300km w 9,5h bo to jest express orient ;) Trzęsło jakby całą drogę jechał po rozjazdach. A my narzekamy na utrzymanie naszych torów :)

    OdpowiedzUsuń